poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 12

Kochani,
przepraszam za dwie godziny opóźnienia, ale nastąpiła nagła zmiana planów.
Mam nadzieję, że się spodoba :)
Pozdrawiam,
Cassandra

Gideon

Kiedy się obudziłem Gwen jeszcze spała, ale jak tylko się ruszyłem otworzyła oczy. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dzień dobry.-powiedziałem cicho, a ona w odpowiedzi zamruczała przeciągle tłumiąc ziewnięcie i wtuliła się we mnie.
-Jeszcze pięć minut.-jęknęła.
Zaśmiałem się.
-Przecież nikt ci nie kazał wstawać. Jest dopiero wpół do ósmej.
-Więc czemu nie śpisz?
-Bo jako najstarsza i jedyna pełnoletnia osoba w tym domu powinienem odpowiedzialnie zrobić wam śniadanie.-zaśmiała się cicho.
-Znalazł się dorosły! Zwal to na Raphaela i poleż jeszcze ze mną...
-Demoralizujesz mnie, wiesz?-parsknęła, a ja ponownie ułożyłem się wygodnie obok niej i zamknąłem oczy.
-Zobaczysz, jeszcze wyjdzie ci ta demoralizacja na dobre.-znowu ziewnęła.-Co prawda nie jesteś już taki sztywny jak na początku, ale pozostawiasz jeszcze wiele do życzenia...-spojrzała na mnie z zadziornym uśmiechem.
-Uważaj, bo się obrażę i będę strajkować...-zagroziłem przybierając poważną minę.-A tobie ciężej będzie mnie podnieść niż na odwrót...
Uśmiechnęła się i zamknęła oczy, żeby po pięciu minutach znowu je otworzyć.
-Jesteś głupi.-stwierdziła, a ja spojrzałem na nią pytająco spod uniesionych brwi.-Rozbudziłeś mnie. 
Zaśmiałem się.
-To, co? Idziemy robić to śniadanie?

***

Gwendolyn
Weszliśmy po cichu do kuchni i Gideon wstawił wodę na kawę. 
-Na sto procent Raphael śpi teraz razem z Leslie na kanapie.-stwierdziłam.
-Wątpię.-powiedział.-Wyglądała raczej na nieugiętą.
-A chcesz się założyć?-zapytałam zadziornie.
-O co?-uśmiechnął się.
-Całus?
-Sprawdźmy.-powiedział cicho otwierając drzwi prowadzące z kuchni do dużego pokoju.
Tak jak przypuszczałam Leslie leżała na kanapie wtulona w Raphaela. Kiedy wycofaliśmy się do kuchni i zamknęliśmy drzwi spojrzałam na Gideona wyczekująco z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Objął mnie w talii i pochylił się. Z ustami tuż przy moich powiedział:
-Zakłady z panią to czysta przyjemność...
-Z panem również...-nasze wargi się zetknęły i dopiero gwizd czajnika sprawił, że się od siebie odsunęliśmy.
-Jesteś głodna?-zapytał zalewając kawę wrzątkiem.
-Niespecjalnie.-powiedziałam.
-To może poczekajmy na nich jeszcze z pół godziny i jeśli nie wstaną to ich obudzimy i zagonimy do roboty.-zaproponował.

***

Dwie godziny później, kiedy już wyśmialiśmy Leslie i jej niekonsekwencję, zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy się postanowiliśmy skorzystać z tego cholernego genu i pogadać z Lucy i Paulem o ich powrocie do naszych czasów. Podczas naszej wczorajszej wizyty ustaliliśmy, że najlepiej będzie jeśli Falk i cała reszta dowiedzą się już po fakcie, a jeśli coś nie wyjdzie cofniemy się po raz drugi i temu zapobiegniemy. Leslie i Raphael mieli spędzić kolejny jakże pożyteczny dzień obijając się w domu i pilnując chronografu i w momencie, kiedy Les pomagała mi zapiąć te idiotyczne guziczki na plecach do pokoju przez ścianę wleciał Xemerius.
-Xemerius!-zawołałam nie przejmując się Leslie i uśmiechnęłam się z ulgą-nie widziałam go odkąd przedstawiłam ich sobie z Gideonem.
-Wiem, wiem, ja też za tobą tęskniłem.-powiedział szczerząc się do mnie.-Pewnie zastanawiasz się czemu opuściłem cię na tak długo, co?
-Ciekawość mnie zżera...-zironizowałam udając ziewnięcie na co mój kochany gargulec zrobił urażoną minę.-No mów, mów.
-Kiedy ty obściskiwałaś się z tym durniem...
-Gideon nie jest durniem.-wtrąciłam, ale wiedziałam, że Xemerius chce mnie tylko trochę wyprowadzić z równowagi.
-Przemilczmy to. Więc, kiedy ty obściskiwałaś się z tym durniem ja przeleciałem się po Londynie i znalazłem miłość mojego życia... A właściwie nieżycia... Mniejsza z tym.
-Zakochałeś się?!-krzyknęłam podskakując, a Leslie aż się wzdrygnęła.
-Skoro już mnie ignorujesz, to chociaż stój spokojnie.-mruknęła.
-Jak ma na imię?
-Ta przepiękna gargulica nosi równie piękne imię... Którego nie znam.
-Jak to nie znasz?!
-No bo... ja ją tylko zobaczyłem na dachu jednego z kościołów i... bałem się podejść.-przyznał smutno.
-Och, Xemi... To znaczy Xemeriusie... Dlaczego?
-No, bo...Ona była taka ładna! A ja... Przy niej wydałem się taki zwyczajny, nijaki...
-Nie jesteś nijaki!-zaprzeczyłam gwałtownie i zrobiłam krok w jego kierunku, na co Leslie syknęła cicho z niezadowolenia.-A już na pewno nie zwyczajny! Obiecaj mi, że wrócisz tam, znajdziesz ją, a później zaprosisz na spacer czy coś i będziesz tak samo czarujący jak zawsze!-spojrzał na mnie niepewnie.-Obiecaj.
-Obiecuję.-powiedział cicho.
-Gotowe.-stwierdziła z ulgą Leslie i odsunęła się ode mnie.-Lećcie już do tego dwudziestego wieku i załatwcie to szybko, bo mam już dość tych sukienek.

***
Gideon
Po tym jak Lucy już wycałowała nas, wyściskała i usadziła w salonie powiedziała w końcu, że Paula nie ma i coś zatrzymało go w pracy, w wydawnictwie. 
-Więc...jak to sobie wyobrażacie?-zapytała.
-Co dokładnie masz na myśli?
-No... Nasz powrót. Znaczy, wiem jak miałoby to przebiegać, ale chodzi mi bardziej o to co wydarzy się po fakcie. Jak zareagują inni? Mówiliście komuś? Dużo się zmieniło?
-Dużo.-odparła ze śmiechem Gwen.-Jak na razie wiedzą tylko Leslie i Raphael. A co do reakcji, to... Mama na pewno się ucieszy. Falk na początku pewnie będzie wściekły, że mu nie powiedzieliśmy, ale przejdzie mu. A inni... Nie wiem. Wasi rodzice pewnie się ucieszą, ale nie wiem jak na przykład Lady Arista, po prostu nie umiem jej rozgryźć. Charlotta nie będzie zachwycona, bo po raz drugi ktoś wejdzie jej w paradę. Najpierw ja z tym genem, a teraz wy, z powrotem. Ciotka Glenda zrobi wszystko, żeby Charlotta była na pierwszym planie, wiec będzie raczej tej samej myśli, ale one są nienormalne, nie przejmuj się. Cała reszta będzie się cieszyć.-uśmiechnęły się do siebie.
-Szczerze mówiąc to nigdy nie lubiłam ciotki Glendy.-powiedziała Lucy.
-Nikt jej nie lubi.-stwierdziła Gwen.-Chociaż, może Gideon...-spojrzała na mnie prowokacyjnie.
-W życiu!-zaprzeczyłem szybko. Ta głupia krowa zawsze doprowadzała mnie do szału...
-No dobrze... A co się zmieniło?
-No wiesz...-zacząłem.-Są telefony komórkowe z dotykowym ekranem, płaskie telewizory, nakręcili masę dobrych filmów, napisali świetne książki. 
-Właśnie! Przecież wy zniknęliście przed "Harrym Potterem"!-krzyknęła Gwen, a Lucy spojrzała na nią dziwnie.
-Harrym jakim?
-Boże, to jest straszne. Gideonie, musimy ich ściągnąć z powrotem!
-Dobrze, Gwenny, spokojnie.-powiedziałem parskając śmiechem.-Dużo się zmieniło. Niektóre rzeczy są dla nas tak naturalne, że nie potrafimy ich tutaj wymienić, a dla was będą kompletną nowością. 
-A kim jest ten Harry?-chyba ten wybuch Gwen zadziwił i zainteresował ją najbardziej.
-To jest czarodziej.
-Postać fikcyjna.-wtrąciłem.
-Oj, cicho. To jest czarodziej, który musi pokonać największego czarnoksiężnika jaki kiedykolwiek istniał i próbuje to zrobić przez siedem lat. To jest jeden z najsłynniejszych cykli literackich i duża część późniejszych książek się na nim opiera. To są takie... Nowe "Opowieści z Narni"!-spojrzała na nas i zastygła w połowie podnoszenia rąk w kolejnym zamaszystym geście.-Zachowuję się jak piszcząca jedenastolatka, prawda?
-Tylko troszeczkę.
***
Gwendolyn
-O Boże...-westchnęłam wsiadając do samochodu Gideona.-Jak ja już bym chciała zobaczyć miny wszystkich kiedy Lucy i Paul wrócą...
-Szczególnie Falka.
-I Charlotty.-uśmiechnęliśmy się.
Gideon ruszył.
-Dawno nie byliśmy na żadnym balu.
-Tęsknisz za menuetem?-zironizowałam.
-Nie.-pokręcił głową z uśmiechem.-Za tobą w tamtych sukniach.-rzucił mi szybkie spojrzenie i wrócił zaraz wzrokiem do drogi. 
Nachyliłam się i cmoknęłam go w policzek.
-Ty też całkiem nieźle wyglądałeś w tych żabotach i innych falbankach.
Zaśmiał się i skręcił w odpowiednią ulicę.
-Myślisz, że jest sens prosić Falka, żeby nas na jakiś wysłał, czy urwie mi głowę jak tylko do niego podejdę? 
-Myślę, że lepiej nie ryzykować i iść najpierw do Madame Rossini, żeby nas poparła, a później zapytać pana George'a.
-Myślisz, że poparcie Madame Rossini coś da?-spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
Prychnęłam.
-Nawet nie wiesz, jak Falk się jej boi. Opowiadała mi kiedyś jak chciał jej odebrać garderobę na dole, tą ze wszystkimi kostiumami. Porozmawiała z nim tylko raz. Od tamtego czasu prawie nigdy jej się nie sprzeciwia.
-W takim razie jutro złożymy wizytę naszej kochanej Madame Rossini.-stwierdził.
-Tylko ty się lepiej nie odzywaj. Nie przepada za tobą.
-Dzięki za szczerość.
-Do usług.