wtorek, 30 czerwca 2015

Zaległe LIEBSTER BLOG AWARD

Kochani,
jak mogliście już zauważyć nigdy wcześniej nie odpowiadałam na nominacje do LBA.
Nie robiłam tego umyślnie, złośliwie, po prostu nie miałam zbyt wiele czasu w ciągu tego roku szkolnego. 
Jestem za wszystkie nominacje bardzo wdzięczna i w końcu zebrałam się, żeby to rozpisać :)

Jako że nie lubię nominować blogów w innej tematyce niż ten, który akurat nominowano, a nie wolno wybierać tych, które cię wybrały, nie będę wypisywać tych jedenastu blogów. 
W zamian za to zadam pytania Wam, czytelnikom :)
Ale to na koniec.

W ramach przypomnienia: Nominacje są otrzymywane od innych blogerów, za „dobrą robotę". Jest dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy bloga osoby, która cię nominowała.

Dziękuję za nominacje Paulina Patrycja (nie wiem czy powinnam to odmienić, ale dziękuję właściwie za 4 razy na 3 różnych blogach ;)) i Isenoferet.


Pytania od Paulina Patrycja:

1 nominacja:
  1. Dlaczego taka tematyka bloga?
  2. Jakie są twoje ulubione lody?
  3. Masz jakieś ulubione zwierze (EGZOTYCZNE)?
  4. Jakby wszystkie książki były rzeczywistością, to do jakiej grupy byś chciał/ chciała należeć?
  5. Jaki jest twój ulubiony film?
  6. Bogactwo czy prawdziwa miłość?
  7. Co robisz w wolnym zasie?
  8. Truskawki czy maliny?
  9. Biały czy czarny?
  10. Dobra książka czy ploteczki z przyjaciółkami?


 1. Ponieważ czułam niedosyt po skończeniu Trylogii i postanowiłam spróbować własnych sił w pisaniu. To było pierwsze opowiadanie, które zaczęłam pisać i przez długi czas go nie publikowałam.
2. Biała czekolada i sorbet malinowy <3
3. Tygrys.
4. Chyba o to chodzi - Potterhead. Zawsze. :)
5. Pfff... Jednego chyba nie uda mi się wybrać... No ale kilka ulubionych to tak:
Harry Potter (wszystkie części)
Duma i uprzedzenie
Szklana pułapka (pierwsze 3 części)
Przeminęło z wiatrem
Maria Antonina
Diabeł ubiera się u Prady
Ostatni skaut
Czekolada
Erin Brockovich
Sposób na teściową
Plan B
Na pewno, być może
Juno
Uwierz w ducha
Julie & Julia
Życie od kuchni
Nowożeńcy
To właśnie miłość
Pitch Perfect
TED
Lol
Now is good
i wiele, wiele innych :)

6. Prawdziwa miłość.
7. Czytam, piszę, spotykam się ze znajomymi, słucham muzyki... Chociaż głównie myślę nad tym "a co by było gdyby..."
8.  Maliny.
9. Oba. Najlepiej obok siebie ;)
10. Zależy w jakim jestem nastroju.


 2 nominacja:
  1. - Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
  2. - Masz jakieś ulubione zwierzę, a jeśli tak to jakie?
  3. - Czego oczekujesz od przeznaczenia?
  4. - W jakiej książce chciał(a)byś się znaleźć (Poza DA)?
  5. - Co cię najbardziej denerwuje?
  6. - Co lubisz robić w wolnych chwilach?
  7. - Jakiego zespołu muzycznego najczęściej słuchasz?
  8. - Masz rodzeństwo?
  9. - Starszy brat czy młodsza siostra?
  10. - Jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia?
  11. - Dlaczego założyłaś/ łeś bloga?

1. Wiosna.
2. Nie umiem się zdecydować między kotem i psem, ale poza tym to jest jeszcze świnka miniaturka (wiem, dziwne ;))
3. Dobrych kart losu?
4.  W serii o Harrym Potterze, Trylogii Czasu, Hopeless lub serii, której tytuł po angielsku brzmi "Slammed", a po polsku wszystko jest źle przetłumaczone.
5. Mój młodszy brat i zachowania niektórych gimnazjalistek... Plus popisy chłopaków przed dziewczynami.
6. Odpowiadałam na to pytanie wyżej :)
7. W ostatnich tygodniach "The Avett Brothers"
8. Młodszego brata
9. Starszy brat.
10. Sobota
11. Bo chciałam zobaczyć, czy ludziom choć trochę spodoba się to, co piszę :)


3 nominacja:
  1. Co cię skłoniło do założenia bloga?
  2. Dlaczego wybrałaś/łeś akurat tę tematykę do opisania w opowiadaniach?
  3. Jakie są twoje ulubione książki?
  4. Jakie są twoje ulubione filmy?
  5. Co wybierasz: film, dobra książka czy ploteczki?
  6. Jaki jest twój ulubiony kolor?
  7. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
  8. Jaka jest twoja pasja?
  9. Czym kierujesz się w życiu?
  10. Jakie masz marzenie i czy dążysz do jego spełnienia?
  11. Co ostatnio czytałaś/łeś?

1. Odpowiadałam już wyżej
2. Odpowiadałam już wyżej
3. No trochę tego jest...
seria o Harrym Potterze
seria "Slammed"
Hopeless
Trylogia Czasu
Percy Jackson
Duma i uprzedzenie
Wszystkie książki Johna Greena
i wiele, wiele innych...

4. Odpowiadałam już wyżej
5. Dobra książka lub "ploteczki"(ale to zależy z kim)
6. Czerwony
7. Odpowiadałam już wyżej
8. Pisanie
9. Intuicją
10. Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni ;)
11. Serię "Slammed" <3


4 nominacja:
  1. Co sądzisz o mojej twórczości?
  2. Czy masz jakieś uwagi co do moich blogów?
  3. Jaki jest twój ulubiony cytrus?
  4. Jakie miejsce chciał/a byś odwiedzić w ciągu wakacji?
  5. Czujesz to że są już wakacje?
  6. Jaka jest twoja ulubiona książka?
  7. Co cię zainspirowało do założenia bloga o takiej tematyce?
  8. Jakie jest twoje największe marzenie. 
  9. Czy twoim zdaniem mam szanse na wybicie się jako pisarka?
  10. Jaka jest twoja ulubiona czekolada?
  11. Jaki smak lodów najbardziej lubisz?

1. Gdyby nie niektóre błędy, to naprawdę dobrze by się to czytało ;) Masz dużo dobrych pomysłów i aż żal byłoby ich nie wykorzystać, ale musisz uważać, żeby nie próbować mieszać tych pomysłów. Najpierw kończ jedną myśl, potem zaczynaj kolejną :)
2. Trochę irytuje mnie wygląd twojego nowego bloga. Zdjęcie w tle jest identyczne, nawet czcionka jest podobna i gdyby nie treść można by je pomylić. Nie chce być złośliwa, ale właśnie to mnie denerwuje.
3. Mandarynka
4. Indie
5. Zaczynam czuć ;)
6. Odpowiadałam już wyżej
7. Miałam za dużo pomysłów, żeby trzymać to w sobie, inspirowało mnie wszystko
8. Jak już mówiłam, nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni ;)
9. Jeśli popracujesz nad tym, o czym pisałam wyżej, to dlaczego nie?
10. Każda ;)
11. Odpowiadałam już wyżej.


5 nominacja:
 1. Co robisz, kiedy nie czytasz/ piszesz?
2. Kiedy przychodzą ci do głowy nowe pomysły?
3. Ulubiony gatunek muzyczny?
4. Wolisz własne książki czy wypożyczone z biblioteki?
5. Ulubiona para z jakiejś serii?
6. Ulubiony pisarz?
7. Gdzie chciałabyś mieszkać, gdy dorośniesz?
8. Czy wiążesz przyszłość z pisaniem?
9. Twoje marzenie?
10. Gdybyś mogła przeżyć życie głównego bohatera jakiejś książki, kogo byś wybrała?
11. Piszesz od razu na komputerze, czy przepisujesz np. z zeszytu?


1. Spotykam się ze znajomymi albo śpię.
2. Wtedy kiedy najmniej się tego spodziewam. Najczęściej w nocy, kiedy powinnam spać.
3. Nie mam takiego, słucham wszystkiego po trochu... No, może poza rapem
4. Własne, zdecydowanie
5. Gideon i Gwendolyn z Trylogii
Will i Laken z "Slammed"
Holder i Sky z "Hopeless"
i jeszcze kilka innych...

6. Colleen Hoover
J.K.Rowling
John Green

7. W Londynie <3
8. Chciałabym
9. Jak już mówiłam wyżej, nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni ;)
10. Gwendolyn lub Sky lub Laken lub Hermiona Granger ;)
11. Od razu na komputerze. Albo zapisuję sobie "na szybko" w notatkach w telefonie.


I to koniec. Udało mi się :D 
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie nominacje :)

A teraz pytanie do Was, kochani:
Czy chcielibyście, żebym coś zmieniła? W sposobie mojego pisania, w wyglądzie bloga, czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie?
Jeśli tak, to piszcie w komentarzach :)

Rozdział 18

Kochani,
mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Z całą pewnością jest inny niż poprzednie, ale w końcu o to chodzi, prawda? Trzeba zaskakiwać czytelników :)
Wydaje mi się, że nie musieliście bardzo długo czekać ;)
Zawarłam tu wszystko, co planowałam, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się napisać kolejny rozdział. Z taką motywacją, jaką ostatnio dostałam, to, naprawdę, szkoda nie pisać ;)
Dziękuję bardzo za odzew, co do mojej ostatniej "prośby", naprawdę nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy...:)
Tak sobie pomyślałam, że wezmę się za poprawianie poprzednich rozdziałów. Przebrnę przez wszystko od początku i jeśli uda mi się nie załamać do końca, to zaproszę Was do przeczytania nowszej wersji ;)
Cassandra

Ps. Zrobię tu małą reklamę: zapraszam na bloga z autorskim opowiadaniem mojej koleżanki, przy którym pomagam, jestem tzw. betą + pogotowiem ratunkowym w kwestii ogarnięcia całej fabuły ;)
Jak na razie jest tylko prolog, ale rozdział "się pisze" :)

Gwendolyn
- Gwendolyn, jak miło znowu cię widzieć! 
Odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził głos i dostrzegłam mężczyznę, którego nienawidziłam z całego serca, który do dzisiaj pojawiał się w moich najgorszych koszmarach, który chciał zniszczyć wszystko i wszystkich, których kochałam. Zaklęłam po cichu.
- Nie dosłyszałem, skarbie, co mówiłaś? - zapytał Hrabia de Saint Germain przesłodzonym tonem.
- Gdzie ja jestem? - zadałam pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy.
- W odrzutowcu, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem. - warknęłam.
- Och, jesteś. I nawet nie wiesz, jak cennym. - uśmiechnął się szeroko, a ja widziałam przebiegły błysk w jego oczach. Zacisnęłam zęby, żeby nie wymsknęło mi się co o nim myślę. Czułam, że lepiej go nie denerwować. Przynajmniej na razie, póki nie jesteśmy na ziemi.
- Dokąd lecimy?
- Tego nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego mnie porwałeś?
- Tego, niestety, również nie mogę ci powiedzieć, ale obiecuję, że już wkrótce się dowiesz.
- Poczekaj tylko aż Loża cię dorwie. - powiedziałam złowrogim głosem. - Tym razem nie będzie już nikogo, kto będzie się sprzeciwiał karze śmierci...
Hrabia wybuchnął śmiechem, nic sobie nie robiąc z moich gróźb. 
- Och, Gwendolyn, jesteś naprawdę przezabawna... Ale myślę, że powinnaś się jeszcze trochę przespać. Panie Marley?
Ponownie poczułam materiał przy twarzy, a potem ten dziwny zapach i już po kilku sekundach straciłam przytomność.

***

Gideon
- Co to znaczy, że nikogo nie wysyłaliście?!
- Gideonie, osobiście wypuściłem dzisiaj z pracy wszystkich o godzinie dziewiętnastej trzydzieści i wcześniej nikogo nigdzie nie wysyłaliśmy.
- To kto, u diabła, podjechał po Gwendolyn?!
- Nie mam pojęcia. Dzwoniłeś do niej?
- Nie... - nie mogłem uwierzyć we własną głupotę.
- Gideon? - wtrącił się Raphael. - Jej telefon jest wyłączony. A Leslie mówi, że nie wróciła.
- Jej telefon...
- Słyszałem. - przerwał mi Falk. - Zaraz wracam do Loży i zwołam tam wszystkich najważniejszych członków. Ty też tu przyjedź. I weź ze sobą Raphaela. Powiadomię Grace.
Rozłączyłem się i pobiegłem do samochodu, a mój brat zaraz za mną.

***

Gwendolyn
 Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że już nie jestem w odrzutowcu. Leżałam na wielkim łóżku z baldachimem i pewnie byłoby mi całkiem wygodnie, gdyby nie fakt, że ręce i nogi miałam skute kajdankami. Jakoś udało mi się usiąść i rozejrzałam się po pokoju. Był olbrzymi i urządzony bogato, z wielkim przepychem, ale nadal wspaniały. Znaczy... Byłby wspaniały, gdyby nie okoliczności. Zanim zdążyłam porządnie obejrzeć pomieszczenie, drzwi otworzyły się i wszedł przez nie strażnik.
Od razu zaatakowałam go pytaniami:
- Gdzie jesteśmy?
- Mãos. - odpowiedział.
- Où sommes-nous? - spróbowałam po francusku.
- Mãos.
- Dónde estamos? - tym razem po hiszpańsku i próbowałam przypomnieć sobie jeszcze jakieś inne języki, w których mogłabym o to zapytać.
- Mãos. - powtórzył już zniecierpliwiony i wskazał na moje, wciąż skute, dłonie.
Wysunęłam je w jego stronę, a on otworzył kluczem zamek w kajdankach. Później, bez zbędnych słów, zrobił to samo z nogami. Od razu chciałam wstać i je rozprostować, ale przytrzymał mnie na skraju łóżka.
- Vestido. - powiedział, wskazując na jedne z drzwi. 
To akurat zrozumiałam. W ciągu ostatnich miesięcy w Loży zrobili mi kilka przyspieszonych kursów językowych i z nich wszystkich hiszpański wchodził mi najłatwiej. Co prawda poprzednie słowo nie było po hiszpańsku, ale to właśnie tak brzmiało, więc musiały być z tej samej rodziny... A to już trochę zawęża listę miejsc, do których mógł porwać mnie Hrabia. 
Strażnik sięgnął do kieszeni i wyjął z niej niewielką karteczkę, którą zaraz mi podał, a potem wyszedł. Drżącymi rękami rozwinęłam ją i przeczytałam zawartość.

Gwendolyn,
nie chcę, żebyś się do mnie od razu zrażała, uważam że powinniśmy oboje dać sobie jeszcze jedną szansę. Będę na Ciebie czekał w jadalni o dwudziestej, byłbym zaszczycony, gdybyś zjadła ze mną kolację. W garderobie masz wiele różnych sukienek, wybierz taką, która ci się spodoba. Łazienka jest we wszystko zaopatrzona, mam nadzieję, że pokój ci odpowiada. 
Jak będziesz gotowa, zapukaj w drzwi wejściowe, strażnik Cię zaprowadzi. 
Bertram     


Jasne! Teraz milutki, a jeszcze kilka miesięcy temu próbował mnie zabić... Wściekła zmięłam liścik usiadłam na łóżku. Ukryłam twarz w dłoniach. Wcześniej działałam tylko dzięki adrenalinie, zawsze tak jest, ale teraz czułam się psychicznie wyczerpana. Zostałam porwana przez psychopatę, który powinien umrzeć ponad dwieście lat temu, nie mam pojęcia gdzie jestem, ile czasu byłam nieprzytomna i jedyną rzeczą jakiej jestem pewna jest fakt, że cała moja rodzina i Gideon na pewno odchodzą od zmysłów, a ja nie mogę nic z tym zrobić... 
 *** 
Gideon
- Minęło osiemnaście godzin odkąd ją porwali, a my nadal nic nie wiemy! - podniosłem głos, wstając gwałtownie z krzesła w Smoczej Sali. 
- Robimy, co w naszej mocy, Gideonie...
- Jak widać to za mało! - odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia. 
Szybko odnalazłem drogę do ogrodów na tyle budynku. Ile razy ukrywałem się tam jako dziecko, kiedy chciałem uniknąć lekcji skrzypiec, tego się nie da zliczyć. Usiadłem na ławce ukrytej za między krzakami róż i ukryłem twarz w dłoniach. Osiemnaście godzin... Przez cały ten czas działałem dzięki adrenalinie, która nagle teraz opadła. Nie spałem od ostatniej elapsji, kiedy razem z Gwen owinęliśmy się kocem w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym roku. To było koło południa, czyli zdążyła już minąć doba. Pomyśleć, że wtedy wszystko było takie idealne...

- Widziałeś minę pana Marleya? - roześmiała się Gwen. - Wyglądał jakby miał zemdleć! A twarz miał w kolorze włosów Charlotty. 
- Na pewno bardzo spodoba jej się to porównanie. - parsknąłem śmiechem i przyciągnąłem ją do siebie. - Grunt, że to nie Paul nas złapał. - oparłem swoje czoło o jej.
- Grunt to to, że nie mamy z nimi dzisiaj elapsji. - poprawiła mnie i musnęła moje usta swoimi. - Mam wrażenie, że skończyliśmy mniej więcej w tym miejscu... - zarzuciła mi ręce na szyję, a ja uśmiechnąłem się, całując ją.

Ale idąc zgodnie z rozumowaniem Murphy'ego: "jeżeli wydaje ci się, że wszystko jest w porządku - to na pewno coś przeoczyłeś". Do teraz wszyscy zastanawiają się, co mogli przeoczyć... A ja wiem tylko, że dużo.

- Zniknął. - powiedział jeden z adeptów, wchodząc do Smoczej Sali. - Nie ma żadnych śladów walki, kraty są w całości, w celi wszystko na miejscu. 
Właśnie w tamtej chwili potwierdziły się nasze najgorsze i najbardziej oczywiste przypuszczenia. Usłyszałem cichy szloch Lucy i ciche słowa pocieszenia Paula. Widziałem Grace, której łzy popłynęły po policzkach i Falka, który ją obejmuje. Leslie patrzyła z niedowierzaniem to na adepta, to na mnie aż w końcu Raphael przytulił ją i zaniosła się płaczem. Lady Arista jak zwykle stała z kamienną twarzą, z której nic nie dało się wyczytać. Ja nie mogłem się ruszyć. Czułem się tak samo, jak wtedy na balu, kiedy myślałem, że Gwen nie żyje. Miałem wrażenie, że nic nie mogę zrobić, że ją straciłem, że to moja wina... Poczułem czyjąś rękę na ramieniu i usłyszałem głos pana George'a.
- Znajdziemy ją, Gideonie...
Wyrwałem mu się i wybiegłem z sali. Nie wiedziałem dokąd biegnę, ale kiedy w końcu się zatrzymałem, byłem w tej części budynku, do której jeszcze nigdy się nie zapuszczałem. Osunąłem się po ścianie i podkurczywszy nogi, ukryłem twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia, co robić. Wiedziałem, że gdzieś tam jest Gwendolyn, która mnie potrzebuje, a ja byłem kompletnie bezużyteczny. 

- Gideon? - usłyszałem dziewczęcy głos i podniosłem głowę. - Mogę się dosiąść? 
Kiwnąłem głową, bo nie miałem siły się kłócić, a Charlotta usiadła.
- Po co przyszłaś? - zapytałem i prawie nie poznałem swojego głosu. Był zimny, wyprany z emocji i przerażająco zmęczony.
- Chciałam sprawdzić, jak się czujesz.
- A jak mam się czuć - rzuciłem opryskliwie. Naprawdę nie miałem teraz siły. - Trzystuletni psychopata porwał dziewczynę, którą kocham. Naprawdę, czuję się wspaniale!
- Wiem, że ci ciężko...
- Prawda jest taka, Charlotto, że gówno wiesz o życiu. Nie próbuj tych psychologicznych gierek, uczyliśmy się tego razem, zapomniałaś? To na mnie nie działa. 
- Rozumiem, jeśli nie masz teraz nastroju, ale zawsze możesz do mnie przyjść... Jeśli będziesz chciał porozmawiać. W końcu ja też straciłam kuzynkę...
- Nikt nikogo nie stracił! - warknąłem. - A już na pewno nie ty! Traktowałaś ją jak popychadło przez całe życie i teraz masz czelność porównywać swoje uczucia z moimi, Leslie, Grace, czy kogokolwiek innego? 
- To mnie naprawdę dotknęło!
- Charlotto, nie obchodzi cię nic poza tobą samą! Gdyby kogoś rozjechał samochód tuż przed twoim nosem, to nawet byś nie zauważyła!
Wstała, wzięła głęboki oddech i powiedziała opanowanym tonem:
- Toleruję te słowa tylko dlatego, że wiem, co przeżywasz. Moja propozycja nadal jest aktualna, kiedy już zaczniesz panować nad emocjami. 
Odwróciła się i odeszła. Jedynym plusem całej tej rozmowy było to, że nareszcie wyładowałem emocje i wcale tego nie żałowałem. Siedziałem tak jeszcze kilka minut, a potem wstałem i wróciłem do budynku.

***
Gwendolyn
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie za biurkiem. Było wpół do szóstej. W ciągu ostatnich minut zdążyłam sprawdzić, czy "Bertram" nie jest może jednak skończonym idiotą i nie zostawił mi w kieszeni komórki - niestety zawiodłam się. Zabrał wszystko. Stwierdziłam, że nie mogę się załamywać, więc postanowiłam rozejrzeć się po pokoju. Było tu biurko, toaletka, na której stało mnóstwo kosmetyków i szkatułka z biżuterią, całą jedną ścianę zajmował wielki drewniany regał z książkami, a pod nim stały dwa fotele i stolik na herbatę. Po drugiej stronie pokoju były drzwi prowadzące do dwóch różnych pomieszczeń. Pierwszym była łazienka, która wielkością spokojnie przerastała nasz salon. Znajdowała się tam spora kabina prysznicowa w rogu, a na środku olbrzymia wanna-jacuzzi. Przy ścianach było mnóstwo wszelkich rozmiarów szafek i komód, jednak przeglądanie ich zawartości zostawiłam sobie na później. Podobnie jak regał, lustro zajmowało całą powierzchnię ściany, przez co pomieszczenie wydawało się jeszcze większe niż w rzeczywistości. Kiedy przeszłam przez drugie drzwi, zamurowało mnie. Pokój był wielkości naszej jadalni i może nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie fakt, że był... szafą. Garderobą wypełnioną szafkami, regałami, półkami i wieszakami, a przede wszystkim ubraniami. Tonami sukienek, bluzek, spodni, spódnic, butów, kapeluszy, torebek, wszystkiego. W tym samym momencie, kiedy pomyślałam, że to chyba musi być raj, natychmiast zgromiłam się wzrokiem w lustrze na wprost wejścia i wszystkie uczucia wróciły. Jedno trzeba sukinsynowi przyznać - zna słabości kobiet. W końcu nadal wyglądał jak nasz nauczyciel angielskiego, czyli był przystojny jak Brad Pitt i Orlando Bloom razem wzięci. Oczywiście, jak dla mnie, nie dorównywał Gideonowi pod żadnym względem, w końcu on... Nie. Nie mogę o nim teraz myśleć. Nie mogę się załamać. Żeby się czymś zająć, poszłam wziąć prysznic. Jako mantrę powtarzałam sobie poprzednie zdanie. "Nie mogę się załamać. Nie mogę się załamać. Nie mogę się załamać..." Znalazłam ręcznik, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Kiedy uruchomiłam wodę i oblałam się nią, przeszedł mnie przyjemny ciepły dreszcz. Spojrzałam na płyny stojące na półeczce. Moją uwagę od razu przykuła znajoma niewielka różowa buteleczka. To był szampon. Pachnący różami i pomarańczą. Ten sam, którego mama nie pozwala nikomu używać. W tej właśnie chwili moje pozorne  opanowanie poszło się pieprzyć. Łzy popłynęły mi po policzkach, a ja sama osunęłam się po ścianie kabiny i siedziałam tak z podkulonymi nogami. Strumienie ciepłej wody spływały po mnie, a ja płakałam, szlochałam i szeptałam co chwilę jedno imię, które zajmowało najwięcej miejsca w moim sercu. 

wtorek, 23 czerwca 2015

Prośba

Kochani!
Jak sam tytuł notki wskazuje, mam do Was prośbę. Chodzi mi o komentarze. Jest kilka osób, które komentują regularnie i jestem im za to ogromnie wdzięczna, ale patrząc na ilość wyświetleń, widzę, że czyta to znacznie więcej osób niż te kilka nielicznych. W sumie, niedługo liczba odwiedzin dobije 15 i pół tysiąca, a komentarzy jest dokładnie 96. 
Cieszę się, że tyle osób czyta moją historię, ale naprawdę chciałabym poznać Wasze zdanie, uwagi na ten temat. Ci, którzy sami prowadzą blogi na pewno wiedzą, ile komentarz znaczy dla autora(ki), ale są tu też osoby, które tego nie robią, więc chciałam im to wyjaśnić.
Każdy komentarz, każde słowo jest czymś, na co autor(ka) czeka, co daje mu motywację do napisania kolejnych rozdziałów, powstrzymuje przed rzuceniem tego wszystkiego w cholerę, często przywraca wiarę w siebie, jest tym wsparciem, którego każdy potrzebuje. 
Tylko jednego dnia, kiedy wrzuciłam rozdział, było 90 wyświetleń i 1 komentarz. Jeden.
Rozumiem, że nie każdy ma czas od razu komentować, ja też czasami czytam coś w pośpiechu na telefonie, ale zazwyczaj siadam potem nad tym w domu i piszę tak, żeby autor wiedział, że mi na tym zależy. To naprawdę nie zajmuje aż tyle czasu.
Nie mam zamiaru rozpoczynać tej popularnej zabawy "50 komentarzy albo nie będzie rozdziału", bo mnie to irytuje, mam wrażenie, że autor(ka) w momencie wstawienia posta z takim wymaganiem, przestaje szanować swoich czytelników. 
Niczego od nikogo nie żądam i historii tej nie przerwę, ale mimo wszystko byłoby mi naprawdę miło, gdyby ktoś wziął sobie do serca to, co właśnie tu napisałam.
Cassandra

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 17

Kochani,
przepraszam za kolejną dłuższą przerwę, ale koniec roku był potworny...
Mam nadzieję, że teraz uda mi się Wam to jakoś wynagrodzić i zaraz zabieram się za kolejny rozdział :)
Cassandra

Gwendolyn

- Wymyśliliście sposób, żeby ściągnąć ich z powrotem do naszych czasów i nic nikomu nie powiedzieliście?!
- No... Tak właściwie to... - zaczęłam, ale w tym momencie Lucy i Paul uznali, że najwyższy czas nas ratować i weszli do Smoczej sali.
Falk patrzył to na nas, to na nich i chyba nie wierzył własnym oczom. Po chwili podszedł do nich i po prostu ich przytulił. Jakby nie było, tęsknił za nimi. Szczególnie, kiedy wyjaśniła się już sprawa z chronografem. Przeprosił ich. Gideon uśmiechnął się i nachylił się, żeby szepnąć mi do ucha:
- Chodźmy na elapsję. Niech sobie pogadają.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Nareszcie wszystko na swoim miejscu.

***

2 tygodnie później

 - Lucy, wychodzimy! - krzyknął Paul stojąc przy schodach piętro niżej.
- Już idę, spokojnie! - zawołała, zbiegając na dół.
W końcu umówili się do lekarza w sprawie ciąży. Był sobotni wieczór i razem z Leslie rozsiadłyśmy się na kanapie, żeby po raz sto dwudziesty siódmy obejrzeć "Dumę i uprzedzenie". Właśnie dotarłyśmy do pierwszej sceny balu.
- Kocham ten film, ale niektóre sceny są tak beznadziejnie nieprawdziwe... Na przykład teraz. W porównaniu z prawdziwymi balami, ten jest wyjątkowo sztuczny. Tylko Elizabeth zachowuje się normalnie.
- No wiesz, nie każdy może podróżować w czasie...
- Panno Hay?
Rozległ się głos pana Brecklinsa. Kiedy organizowaliśmy powrót Lucy i Paula, nie wzięliśmy pod uwagę jednej rzeczy - pan Bernhard był ich potomkiem. Zniknął w chwili, gdy się przenieśli. Kiedy to odkryliśmy Lady Arista powiedziała, że to nie nasza wina, że najwyraźniej tak powinno być, bo miejsce Lucy i Paula jest w naszych czasach. Mimo wszystko oddaliśmy mu cześć symbolicznym pogrzebem, jakby nie było, był praktycznie członkiem naszej rodziny. Wtedy po raz pierwszy od śmierci dziadka Lucasa widziałam babcię płaczącą. Właściwie były to zaledwie dwie łzy, które otarła zanim ktokolwiek poza mną zdążył zobaczyć.
- Coś się stało, panie Brecklins?
- Ktoś do panienki przyszedł, myślę, że powinna panienka zejść na... - zaczął lokaj, ale w tym momencie przerwało mu głośne:
- Proszę mnie przepuścić do mojej wnuczki! - krzyknęła dobrze mi znana starsza pani przepychając się obok niego. - Nie do wiary, naprawdę, czy tylko dlatego, że mają wielki dom i mieszkają w lepszej dzielnicy, muszą mieć lokaja?
- Babciu, co ty tu robisz? - zdziwiła się Leslie wstając z kanapy.
- Przyszłam po ciebie, słoneczko! - ja również wstałam i tym samym ściągnęłam na siebie jej wzrok. - Och, Gwendolyn, kochanie, oczywiście nie miałam zamiaru obrazić twojej rodziny, tylko babcię i tę stukniętą ciotkę. - posłała mi przyjazny uśmiech, który zaraz zniknął, kiedy spojrzała na Leslie. - Byłam dzisiaj na obiedzie z twoimi rodzicami, to nie do pomyślenia, naprawdę! Od zawsze mówiłam twojemu ojcu, że małżeństwo z twoją matką to najgorszy ze wszystkich idiotycznych pomysłów, jakie kiedykolwiek przyszły mu do głowy! Ale oczywiście mnie nie słuchał! Jak ona mogła wyrzucić cię z domu, jak?! Co z tego, że jesteś w ciąży? Powinna cię wspierać!
- Babciu, spokojnie...
- Nie rozumiem tylko, dlaczego do mnie nie przyszłaś... Przecież wiesz, że bym ci pomogła!
- Babciu...
- Nie, nie tłumacz się, nie denerwuj się, to nie jest dobre dla ciebie ani dla dziecka. - westchnęła i opadła na fotel.- Ani dla mnie.
Obie usiadłyśmy z powrotem na kanapę.
- Ile już tu mieszkasz, skarbie?
- Dwa miesiące.
- No to chyba najwyższy czas przestać nadużywać gościnności Gwenny i jej rodziny...
- Ależ nie, pani Hay, naprawdę to nic takiego, świetnie nam się razem mieszka i nikt nie ma nic przeciwko - zapewniłam ją.
- Gwendolyn, kochanie, naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna za wszystko, ale myślę, że dla wszystkich lepiej będzie, jeśli Leslie zamieszka ze mną. Oczywiście zawsze będziesz tam mile widziana.

Dwie godziny później wszytko było już ustalone z moją mamą. Wszyscy mieliśmy pomóc Leslie, jak tylko będziemy mogli.
- No to pozostaje tylko jedna kwestia. Chłopiec czy dziewczynka? - zapytała babcia z uśmiechem.
- Chłopiec. - odpowiedziała Leslie, kładąc sobie rękę na brzuchu. 
- Dobry! - krzyknął Raphael, wchodząc po schodach do szwalni, ale zobaczywszy naszą czwórkę, zatrzymał się. - Co się dzieje?
- Babciu, to jest Raphael. - przedstawiła go Leslie. - Raphael, to moja babcia. Dzisiaj dowiedziała się o... Naszej sytuacji i właśnie ustaliłyśmy, że zamieszkam z nią. 
- Poczekaj... Trochę za dużo informacji naraz... Wyprowadzasz się od Gwen? 
- Tak... Babcia chce mieć mnie blisko, a i tak za długo już...
- Les, możesz tu mieszkać ile chcesz, w ogóle nam nie przeszkadzasz...
- Wiem, Gwenny, ale tak będzie lepiej... I tak będziemy się widywać prawie codziennie. 
- Okej... Ja muszę to przyswoić, ale miałem przekazać, że na dole czeka na ciebie samochód z Loży i chcą cię gdzieś zabrać, Gwen.
- O tej porze? Jest po ósmej! - oburzyła się mama.
- Podobno jakiś nagły wypadek i wyjaśnią ci wszystko po drodze. Ten facet, Marley, powiedział, że po Gideona też wysłali samochód. 
- No to chyba powinnam się zbierać. - stwierdziłam, wstając. - Leslie, rano pomogę ci z pakowaniem. - obiecałam i pożegnałam się ze wszystkimi, a potem zeszłam na dół. 
- Panno Gwendolyn, nareszcie! - krzyknął pan Marley, kiedy mnie zobaczył. - Spieszymy się, to bardzo ważna sprawa, proszę wsiadać!
- O co chodzi, panie Marley? - zapytałam zdezorientowana, wsiadając do samochodu.
Odpowiedzi nie usłyszałam. W tym momencie poczułam, jak czyjaś ręka przykłada mi do twarzy materiał nasiąknięty dziwnym zapachem. Zaraz po tym, jak zdałam sobie z tego sprawę, straciłam świadomość. 

***
Gideon

Było po dwudziestej trzeciej, a ja siedziałem nad książkami, czytając o ludzkiej anatomii, kiedy Raphael wrócił do domu. 
- I jak Leslie? - zapytałem, nie podnosząc wzroku znad rysunku szkieletu człowieka pierwotnego.
- W porządku. Jej babcia odkryła, że rodzice wyrzucili ją z domu i postanowiła zabrać ją do siebie, jutro musimy pomóc jej z przeprowadzką. - powiedział i usiadł obok mnie przy stole. - A czego chcieli w Loży?
Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Jak to co chcieli? 
- No jak szedłem do Leslie to pod domem Gwen zaczepił mnie ten Marley i kazał mi przekazać, że musi zabrać Gwenny do Loży, że to coś ważnego i że po ciebie też wysłali samochód.
- Nikogo nie wysyłali. - powiedziałem zaniepokojony i wyjąłem telefon, a potem wybrałem numer Falka. 
- Halo? - usłyszałem jego zaspany głos w słuchawce.
- Dlaczego wysłaliście po Gwen samochód? 
- Co?
- Dlaczego wysłaliście po Gwen samochód? - powtórzyłem siląc się na spokojny ton. - Dlaczego ja o niczym nie wiem, chociaż powiedzieliście, że po mnie też przyjadą?
-  Gideonie, nikogo nie wysyłaliśmy. Ani po ciebie, ani po Gwendolyn.

***
Gwendolyn

Pierwszym co usłyszałam było ciche buczenie. Otworzyłam oczy, ale zaraz z powrotem je zamknęłam, porażona światłem. Dopiero po chwili podjęłam kolejną próbę. Tuż nade mną żarzyła się lampa pokroju tych, z którymi muszą się męczyć ryby w akwarium. Kolejną rzeczą, którą odnotowałam był potworny ból głowy, który wzmagał się z każdym ruchem. Chwilowo zrezygnowałam z rozglądania się i ponownie zamknęłam oczy. Dopiero kiedy usłyszałam kroki, podniosłam głowę. Zobaczyłam pana Marleya, wchodzącego do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. 
- Gdzie ja jestem? Co się tu dzieje? - zapytałam i chciałam usiąść, ale uniemożliwiły mi sznury, którymi mnie skrępowano. - Niech mi pan natychmiast powie...
- Milcz, głupia dziewczyno! - warknął w moją stronę głosem, który w ogóle nie przypominał jąkającego się pana Marleya. - Niedługo się wszystkiego dowiesz.
Już chciałam mu powiedzieć, co o tym wszystkim myślę, ale w tym momencie usłyszałam inny, od dawna znienawidzony głos. 
- Gwendolyn, jak miło znowu cię widzieć!