niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 6

Rozdział 6
Gwendolyn
-O boże.-jęknęłam I runęłam na wielkie dwuosobowe łóżko w pokoju hotelowym,
Gideon postawił bagaże na podłodze I położył się obok mnie.
-Już zapomniałem jak tu gorąco.-uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
-No to co robimy?-spytałam.
-Możemy rozpakować się, przebrać I iść na spacer. Z tego co wiem nigdy nie byłaś w Paryżu.-uśmiechnął się jeszcze szerzej.-Może czas go zobaczyć?

***

Poszliśmy na spacer razem z Raphaelem i Leslie. Widzieliśmy mnóstwo zabytków, których nazw nie umiałam wymówić więc lepiej nie myśleć o pisaniu ich. Potem poszliśmy na kolacje bo dochodziła ósma o obiedzie zapomnieliśmy zafascynowani (głównie ja i Leslie) Francją, a szczególnie jej piękną pogodą. Znaleźliśmy jakąś małą przyjemną restaurację z ogródkiem. Usiedliśmy na zewnątrz bo było bardzo ciepło jak na wieczór. Menu było tylko po francusku i Gideon musiał mi pomóc. Raphael też zaproponował Leslie pomoc ale ona stwierdziła że sama sobie poradzi. Wybrała sobie coś i już chciała wołać kelnera kiedy Raphael spytał z szerokim uśmiechem na twarzy:
-Napewno chcesz ślimaki?
-Och...-Leslie była trochę zdziwiona.-Myślałam że to...
-Może jednak ci pomogę?
Zaczęliśmy się śmiać kiedy Leslie podała Raphaelowi swoją kartę. Kiedy w końcu zamówiliśmy-nie znałam prawie żadnych potraw więc Gideon wybrał coś dla mnie-zadzwonił telefon Gideona.
-Kto to?-spytałam.
-Falk.-powiedział.-Już dzisiaj ósmy raz.
Po chwili kelner przyniósł zamówienie. Nie wiem co jadłam w każdym razie było pyszne ale nie dałam rady i zjadłam ledwo połowę. Leslie tak jak ja zostawiła połowę ale chłopcy byli chyba przyzwyczajeni do takich porcji bo zjedli całość. Po tym jak kelner zabrał talerze Gideon wstał i poszedł do łazienki. Leslie też tam poszła ale jak zawsze do damskiej kolejka była większa więc musiała stanąć na końcu.
-Ciężko jest tak żyć kiedy całe to zamieszanie z podróżami w czasie jest skupione na tobie Gwen?-spytał Raphael.
-Przyzwyczaiłam się już.-uśmiechnęłam się.-Najgorzej było na początku kiedy wszyscy o wszystkim wiedzieli a ja nie miałam pojęcia kto jest kto. Nawet- a tak w sumie to szczególnie- Gideon był przeciw wtajemniczeniu mnie w te ich sekrety.
-A Charlotta znała każdy szczegół.-posłał mi szeroki uśmiech.-Od sposobu trzymania wachlarza po biografie wszystkich znanych alchemików.
-Aż za często pokazywała to co ona wie a ja nie. Nie trzeba mi o tym przypominać.
Zadzwonił telefon Raphaela.
-O cholera.-mruknął.
-Co? Masz jakąś dziewczynę, którą ukrywasz przed Leslie i która właśnie dzwoni?-spytałam z sarkazmem.
-Nie. Les zabiłaby mnie za coś takiego. Moja mama dzwoni.
-O cholera.-powiedziałam.-Hm... Odbierz i udawaj że jesteś w Londynie, a jak spyta cię o Gideona to nie wiesz o co chodzi.
-Dobra. Widzisz czy wychodzi z tej łazienki?
-Nie. Mogę iść zobaczyć.-powiedziałam wstając od stołu.-Odbierz.
Westchnął i zmusił się do uśmiechu. Nacisnął zielony przycisk i przyłożył telefon do ucha.
-Cześć mamo.
Poszłam w stronę toalet i po drodze spotkałam Gideona. Najwyraźniej miałam niepokój wypisany na twarzy bo chwycił mnie za ręce i spytał z troską:
-Co się stało?
-Wasza mama właśnie zadzwoniła do Raphaela. Powiedziałam żeby udawał że jest w Londynie i że nie ma pojęcia gdzie ty jesteś. Nie wiem czy to było dobre wyjście ale...
-Najlepsze ze wszystkich. Chodź. Wracamy do stolika. Musimy zaraz iść żeby poddać się elapsji. Mam chronograf w tor... O cholera.
Spojrzałam tam gdzie Gideon i zobaczyłam kobietę z długimi, brązowymi włosami i pięknymi zielonymi oczami stojącą przy naszym stoliku i mówiącą coś do Raphaela. Gideon szybko cofnął się za róg i pociągnął mnie za sobą.
-Nie możemy go tak zostawić.-szepnęłam ściskając mocniej rękę Gideona.
-Wiem.-odpowiedział również szeptem.- Nie wziąłem tego pod uwagę.-zastanawiał się chwilę.-Już wiem. Powiem mamie że przyjechaliśmy tu żeby ją odwiedzić.
-A co jeśli Falk do niej dzwonił i powiedział że nas nie ma?
-Jestem pełnoletni i nie może mnie wysłać z powrotem do Londynu. Ty nie jesteś ale przyjechałaś ze mną, a poza tym nie ma nad tobą żadnej kontroli.
-No to chodźmy.-powiedziałam.-Uśmiechnij się bo mama w życiu ci nie uwierzy że się cieszysz z tego spotkania.
Poszedł za moją radą i objął mnie w talii. Musiałam się uśmiechnąć bo czułam jak trzęsą mu się ręce. Ścisnęłam, tą którą mnie obejmował i spojrzałam na niego pragnąc dodać mu otuchy. Wydało mi się śmieszne że denerwuje się rozmową z mamą, a jak musieliśmy opowiedzieć strażnikom o Hrabii de Saint Germain to uspokajał mnie i szedł uśmiechnięty od ucha do ucha. Gdy doszliśmy do stolika mama Gideona i Raphaela spojrzała na nas gniewnym wzrokiem.
-Gideon? A Ty co tu robisz?-spytała.
-Przyjechaliśmy do Francji bo chcieliśmy się z tobą spotkać mamo.-powiedział uśmiechając się.-Chcieliśmy przyjechać do was jutro i zrobić niespodziankę ale jak widać się nie udało.
Spojrzałam na Raphaela. Był trochę zbity z tropu ale kiedy zobaczył że na niego patrzę uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-Wytłumaczysz wszystko mamie?-spytał Gideona.-Ja pójdę zobaczyć czy Leslie już wyszła.-wstał i poszedł w kierunku toalet.
Mogę przysiąc że usłyszałam jak Gideon mruknął pod nosem "zawsze się wymiga".
-Mamo to jest moja dziewczyna. Gwendolyn Shepherd.
-Dzień dobry.-przywitałam się.
Mama Gideona skinęła mi głową i obrzuciła zimnym spojrzeniem.
-To możemy przyjechać jutro na obiad?-zapytał Gideon.
-Tak... A czy Falk jest z wami?
-Nie, mamo jutro wszystko ci wytłumaczę ale cały dzień chodziliśmy po Paryżu i jesteśmy trochę zmęczeni więc wrócimy już do hotelu, dobrze?
-Dobrze... Obiad o siedemnastej. Do widzenia.-odwróciła się i odeszła.
-Ufff...-odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Gideona.
-Chodź Gwenny. Musimy znaleźć jakieś bardziej ustronne miejsce żeby się przenieść.
W tym momencie podeszli do nas Leslie i Raphael.
-To co mamy zrobić z chronografem jak już się przeniesiecie?-spytała moja przyjaciółka.
-Jak już przeskoczymy to możecie zabrać go do hotelu i schować. My pochodzimy cztery godziny w 1990 roku i wrócimy.
-No to chodźmy. Może w tamtej ślepej uliczce?-zaproponowałam.
-Świetnie.
Stanęliśmy na końcu ślepej uliczki i Gideon wyjął chronograf z torby.
-Gwenny chodź pierwsza.-powiedział kucając przy chronografie.
Kucnęłam obok niego i wsadziłam palec w przegródkę pod rubinem. Poczułam ukłucie i coś zawirowało mi w brzuchu. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byłam w 1990 roku.
***
Nocą Paryż jest jeszcze piękniejszy. Poszliśmy na spacer. A potem usiedliśmy na ławce. Oparłam głowę na ramieniu Gideona, a on objął mnie ramieniem i przyciągnął mocniej do siebie. Siedzieliśmy tak przez chwilę a potem pocałowałam go chcąc w ten sposób wyrazić chociaż w części moją miłość i wdzięczność do niego. Odwzajemnił pocałunek. Po paru minutach kiedy się od siebie odkleiliśmy okazało się że siedzę na kolanach Gideona, a jego koszula jest cała wymięta.
-Dziękuję.-powiedziałam.-Wiesz jak coś komuś udowodnić.
Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Kocham cię.-szepnął z ustami tuż przy moim uchu.-I jedyne co mnie teraz niepokoi to, to że będę musiał jutro spędzić parę godzin w towarzystwie mojej matki i pana Bertelin.
Musiałam się uśmiechnąć.
-Ja też cię kocham.-odszepnęłam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.-Wiesz że wcale nie musiałeś mi nic udowadniać, prawda?
-Ale chciałem.-powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, a potem Gideon spojrzał na zegarek i powiedział:
-To już zaraz Gwenny. Musimy przejść chociaż za róg bo za dużo osób się tu kręci.
-Eh...-westchnęłam schodząc z jego kolan.-Szybko minęło. Chodźmy.
Gideon wstał i wziął mnie za rękę i pociągnął za róg. Poczułam wirowanie w brzuchu. Puściłam rękę Gideona i zamknęłam oczy.

***

Było po pierwszej kiedy weszliśmy do apartamentu, w którym mieszkaliśmy i usiedliśmy na kanapie. Po chwili powiedziałam:
-Chyba pójdę wziąć prysznic.
-Idź. Rzeczy powinnaś mieć w swojej torbie. Szczoteczka dla ciebie jest u mnie zaraz ci dam, poczekaj.-powiedział wstając z kanapy.
Podszedł do torby i dał mi szczoteczkę.
-Ręczniki są w łazience.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
Kiedy się wykąpałam, przebrałam w niedawno nabytą błękitną koszulę nocną i umyłam zęby wyszłam z łazienki szczotkując wciąż wilgotne włosy. Zobaczyłam że Gideon siedzi na fotelu przed telewizorem i coś czyta. Podeszłam i przysiadłam na oparciu. Gideon odłożył książkę na stolik z lampką.
-Zmęczona?-spytał głaszcząc mnie po ramieniu.
-Trochę.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Ale mogę jeszcze chwilę posiedzieć.
-Świetnie.-powiedział, złapał mnie w talii i przeciągnął z oparcia na swoje kolana.-Miałem taką nadzieję.
Uśmiechnęłam się i chciałam znowu zabrać się do czesania włosów ale Gideon wyjął mi szczotkę z ręki i spytał:
-Mogę?-nie czekają na odpowiedź obrócił mnie tak żebym siedziała przodem do telewizora, a tyłem do niego.
Zaczął delikatnie rozczesywać moje włosy. Gdy skończył odłożył szczotkę na stolik obok książki i odgarnął mi włosy na lewe ramię. Zaczął całować mnie w skroń, szyję a na końcu w ramię. Przekręciłam się tak że siedziałam teraz po skosie na kolanach Gideona i opierałam głowę na jego ramieniu. Gideon przytulił mnie mocno i zmienił program w telewizorze na inny gdzie właśnie zaczynało się "Przeminęło z wiatrem". Siedzieliśmy chwilę oglądając, a potem oczy zaczęły mi się zamykać.

2 komentarze:

  1. Ciekawe co Strażnicy zrobią jak ich znajdą... Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału!

    Mul Książkowy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co zrobią Strażnicy jak ich znajdą... Nie mogę się doczekać!

    Mol Kasiążkowy

    OdpowiedzUsuń