Rozdział 6
Gwendolyn
-O boże.-jęknęłam I
runęłam na wielkie dwuosobowe łóżko w pokoju hotelowym,
Gideon postawił
bagaże
na podłodze I położył się obok mnie.
-Już zapomniałem jak tu
gorąco.-uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech.
-No to co
robimy?-spytałam.
-Możemy rozpakować się,
przebrać I iść na spacer. Z tego co wiem nigdy nie byłaś w
Paryżu.-uśmiechnął się jeszcze szerzej.-Może czas go zobaczyć?
***
Poszliśmy
na spacer razem z Raphaelem i Leslie. Widzieliśmy mnóstwo zabytków,
których nazw nie umiałam wymówić więc lepiej nie myśleć o
pisaniu ich. Potem poszliśmy na kolacje bo dochodziła ósma o
obiedzie zapomnieliśmy zafascynowani (głównie ja i Leslie)
Francją, a szczególnie jej piękną pogodą. Znaleźliśmy jakąś
małą przyjemną restaurację z ogródkiem. Usiedliśmy na zewnątrz
bo było bardzo ciepło jak na wieczór. Menu było tylko po
francusku i Gideon musiał mi pomóc. Raphael też zaproponował
Leslie pomoc ale ona stwierdziła że sama sobie poradzi. Wybrała
sobie coś i już chciała wołać kelnera kiedy Raphael spytał z
szerokim uśmiechem na twarzy:
-Napewno
chcesz ślimaki?
-Och...-Leslie
była trochę zdziwiona.-Myślałam że to...
-Może
jednak ci pomogę?
Zaczęliśmy
się śmiać kiedy Leslie podała Raphaelowi swoją kartę. Kiedy w
końcu zamówiliśmy-nie znałam prawie żadnych potraw więc Gideon
wybrał coś dla mnie-zadzwonił telefon Gideona.
-Kto
to?-spytałam.
-Falk.-powiedział.-Już
dzisiaj ósmy raz.
Po
chwili kelner przyniósł zamówienie. Nie wiem co jadłam w każdym
razie było pyszne ale nie dałam rady i zjadłam ledwo połowę.
Leslie tak jak ja zostawiła połowę ale chłopcy byli chyba
przyzwyczajeni do takich porcji bo zjedli całość. Po tym jak
kelner zabrał talerze Gideon wstał i poszedł do łazienki. Leslie
też tam poszła ale jak zawsze do damskiej kolejka była większa
więc musiała stanąć na końcu.
-Ciężko
jest tak żyć kiedy całe to zamieszanie z podróżami w czasie jest
skupione na tobie Gwen?-spytał Raphael.
-Przyzwyczaiłam
się już.-uśmiechnęłam się.-Najgorzej było na początku kiedy
wszyscy o wszystkim wiedzieli a ja nie miałam pojęcia kto jest
kto. Nawet- a tak w sumie to szczególnie- Gideon był przeciw
wtajemniczeniu mnie w te ich sekrety.
-A
Charlotta znała każdy szczegół.-posłał mi szeroki uśmiech.-Od
sposobu trzymania wachlarza po biografie wszystkich znanych
alchemików.
-Aż
za często pokazywała to co ona wie a ja nie. Nie trzeba mi o tym
przypominać.
Zadzwonił
telefon Raphaela.
-O
cholera.-mruknął.
-Co?
Masz jakąś dziewczynę, którą ukrywasz przed Leslie i która
właśnie dzwoni?-spytałam z sarkazmem.
-Nie.
Les zabiłaby mnie za coś takiego. Moja mama dzwoni.
-O
cholera.-powiedziałam.-Hm... Odbierz i udawaj że jesteś w
Londynie, a jak spyta cię o Gideona to nie wiesz o co chodzi.
-Dobra.
Widzisz czy wychodzi z tej łazienki?
-Nie.
Mogę iść zobaczyć.-powiedziałam wstając od stołu.-Odbierz.
Westchnął
i zmusił się do uśmiechu. Nacisnął zielony przycisk i przyłożył
telefon do ucha.
-Cześć
mamo.
Poszłam
w stronę toalet i po drodze spotkałam Gideona. Najwyraźniej miałam
niepokój wypisany na twarzy bo chwycił mnie za ręce i spytał z
troską:
-Co
się stało?
-Wasza
mama właśnie zadzwoniła do Raphaela. Powiedziałam żeby udawał
że jest w Londynie i że nie ma pojęcia gdzie ty jesteś. Nie wiem
czy to było dobre wyjście ale...
-Najlepsze
ze wszystkich. Chodź. Wracamy do stolika. Musimy zaraz iść żeby
poddać się elapsji. Mam chronograf w tor... O cholera.
Spojrzałam
tam gdzie Gideon i zobaczyłam kobietę z długimi, brązowymi włosami
i pięknymi zielonymi oczami stojącą przy naszym stoliku i mówiącą
coś do Raphaela. Gideon szybko cofnął się za róg i pociągnął
mnie za sobą.
-Nie
możemy go tak zostawić.-szepnęłam ściskając mocniej rękę
Gideona.
-Wiem.-odpowiedział
również szeptem.- Nie wziąłem tego pod uwagę.-zastanawiał się
chwilę.-Już wiem. Powiem mamie że przyjechaliśmy tu żeby ją
odwiedzić.
-A
co jeśli Falk do niej dzwonił i powiedział że nas nie ma?
-Jestem
pełnoletni i nie może mnie wysłać z powrotem do Londynu. Ty nie
jesteś ale przyjechałaś ze mną, a poza tym nie ma nad tobą
żadnej kontroli.
-No
to chodźmy.-powiedziałam.-Uśmiechnij się bo mama w życiu ci nie
uwierzy że się cieszysz z tego spotkania.
Poszedł
za moją radą i objął mnie w talii. Musiałam się uśmiechnąć
bo czułam jak trzęsą mu się ręce. Ścisnęłam, tą którą
mnie obejmował i spojrzałam na niego pragnąc dodać mu otuchy.
Wydało mi się śmieszne że denerwuje się rozmową z mamą, a jak
musieliśmy opowiedzieć strażnikom o Hrabii de Saint Germain to
uspokajał mnie i szedł uśmiechnięty od ucha do ucha. Gdy
doszliśmy do stolika mama Gideona i Raphaela spojrzała na nas
gniewnym wzrokiem.
-Gideon?
A Ty co tu robisz?-spytała.
-Przyjechaliśmy
do Francji bo chcieliśmy się z tobą spotkać mamo.-powiedział
uśmiechając się.-Chcieliśmy przyjechać do was jutro i zrobić
niespodziankę ale jak widać się nie udało.
Spojrzałam
na Raphaela. Był trochę zbity z tropu ale kiedy zobaczył że na
niego patrzę uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-Wytłumaczysz
wszystko mamie?-spytał Gideona.-Ja pójdę zobaczyć czy Leslie już
wyszła.-wstał i poszedł w kierunku toalet.
Mogę
przysiąc że usłyszałam jak Gideon mruknął pod nosem "zawsze
się wymiga".
-Mamo
to jest moja dziewczyna. Gwendolyn Shepherd.
-Dzień
dobry.-przywitałam się.
Mama
Gideona skinęła mi głową i obrzuciła zimnym spojrzeniem.
-To
możemy przyjechać jutro na obiad?-zapytał Gideon.
-Tak...
A czy Falk jest z wami?
-Nie,
mamo jutro wszystko ci wytłumaczę ale cały dzień chodziliśmy po
Paryżu i jesteśmy trochę zmęczeni więc wrócimy już do hotelu,
dobrze?
-Dobrze...
Obiad o siedemnastej. Do widzenia.-odwróciła się i odeszła.
-Ufff...-odetchnęłam
z ulgą i spojrzałam na Gideona.
-Chodź
Gwenny. Musimy znaleźć jakieś bardziej ustronne miejsce żeby się
przenieść.
W
tym momencie podeszli do nas Leslie i Raphael.
-To
co mamy zrobić z chronografem jak już się przeniesiecie?-spytała
moja przyjaciółka.
-Jak
już przeskoczymy to możecie zabrać go do hotelu i schować. My
pochodzimy cztery godziny w 1990 roku i wrócimy.
-No
to chodźmy. Może w tamtej ślepej uliczce?-zaproponowałam.
-Świetnie.
Stanęliśmy
na końcu ślepej uliczki i Gideon wyjął chronograf z torby.
-Gwenny
chodź pierwsza.-powiedział kucając przy chronografie.
Kucnęłam
obok niego i wsadziłam palec w przegródkę pod rubinem. Poczułam
ukłucie i coś zawirowało mi w brzuchu. Zamknęłam oczy, a kiedy
je otworzyłam byłam w 1990 roku.
***
Nocą
Paryż jest jeszcze piękniejszy. Poszliśmy na spacer. A potem
usiedliśmy na ławce. Oparłam głowę na ramieniu Gideona, a on
objął mnie ramieniem i przyciągnął mocniej do siebie.
Siedzieliśmy tak przez chwilę a potem pocałowałam go chcąc w ten
sposób wyrazić chociaż w części moją miłość i wdzięczność
do niego. Odwzajemnił pocałunek. Po paru minutach kiedy się od
siebie odkleiliśmy okazało się że siedzę na kolanach Gideona, a
jego koszula jest cała wymięta.
-Dziękuję.-powiedziałam.-Wiesz
jak coś komuś udowodnić.
Uśmiechnął
się i mocno mnie przytulił.
-Kocham
cię.-szepnął z ustami tuż przy moim uchu.-I jedyne co mnie teraz
niepokoi to, to że będę musiał jutro spędzić parę godzin w
towarzystwie mojej matki i pana Bertelin.
Musiałam
się uśmiechnąć.
-Ja
też cię kocham.-odszepnęłam i wtuliłam się w niego jeszcze
mocniej.-Wiesz że wcale nie musiałeś mi nic udowadniać, prawda?
-Ale
chciałem.-powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
Siedzieliśmy
tak przez chwilę, a potem Gideon spojrzał na zegarek i powiedział:
-To
już zaraz Gwenny. Musimy przejść chociaż za róg bo za dużo osób
się tu kręci.
-Eh...-westchnęłam
schodząc z jego kolan.-Szybko minęło. Chodźmy.
Gideon
wstał i wziął mnie za rękę i pociągnął za róg. Poczułam
wirowanie w brzuchu. Puściłam rękę Gideona i zamknęłam oczy.
***
Było
po pierwszej kiedy weszliśmy do apartamentu, w którym mieszkaliśmy
i usiedliśmy na kanapie. Po chwili powiedziałam:
-Chyba
pójdę wziąć prysznic.
-Idź.
Rzeczy powinnaś mieć w swojej torbie. Szczoteczka dla ciebie jest u
mnie zaraz ci dam, poczekaj.-powiedział wstając z kanapy.
Podszedł
do torby i dał mi szczoteczkę.
-Ręczniki
są w łazience.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
Kiedy
się wykąpałam, przebrałam w niedawno nabytą błękitną koszulę
nocną i umyłam zęby wyszłam z łazienki szczotkując wciąż
wilgotne włosy. Zobaczyłam że Gideon siedzi na fotelu przed
telewizorem i coś czyta. Podeszłam i przysiadłam na oparciu.
Gideon odłożył książkę na stolik z lampką.
-Zmęczona?-spytał
głaszcząc mnie po ramieniu.
-Trochę.-odpowiedziałam
zgodnie z prawdą.-Ale mogę jeszcze chwilę posiedzieć.
-Świetnie.-powiedział,
złapał mnie w talii i przeciągnął z oparcia na swoje
kolana.-Miałem taką nadzieję.
Uśmiechnęłam
się i chciałam znowu zabrać się do czesania włosów ale Gideon
wyjął mi szczotkę z ręki i spytał:
-Mogę?-nie
czekają na odpowiedź obrócił mnie tak żebym siedziała przodem do
telewizora, a tyłem do niego.
Zaczął
delikatnie rozczesywać moje włosy. Gdy skończył odłożył
szczotkę na stolik obok książki i odgarnął mi włosy na lewe
ramię. Zaczął całować mnie w skroń, szyję a na końcu w ramię.
Przekręciłam się tak że siedziałam teraz po skosie na kolanach
Gideona i opierałam głowę na jego ramieniu. Gideon przytulił mnie
mocno i zmienił program w telewizorze na inny gdzie właśnie
zaczynało się "Przeminęło z wiatrem". Siedzieliśmy
chwilę oglądając, a potem oczy zaczęły mi się zamykać.
Ciekawe co Strażnicy zrobią jak ich znajdą... Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńMul Książkowy
Ciekawe co zrobią Strażnicy jak ich znajdą... Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńMol Kasiążkowy