Rozdział
7
Gwendolyn
Musiałam
zasnąć na kolanach Gideona podczas filmu, a on prawdopodobnie
przeniósł mnie do łóżka bo kiedy się w nim obudziłam nie
wiedziałam jak się tam znalazłam. Była ósma, obudziłam się
wtulona w Gideona, który obejmował mnie w talii. Jeszcze spał. Z
tego co wiedziałam miał dość mocny sen ale mimo wszystko kiedy
delikatnie wyswobadzałam się z jego objęć bałam się że go
obudzę. Wymyśliłam że spróbuję jakoś mu się odwdzięczyć i
zrobię śniadanie. Wczoraj zrobiliśmy zakupy więc wszystko miałam
pod ręką. Wstałam po cichu wzięłam szlafrok i przymknęłam
drzwi do sypialni. Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać rzeczy
potrzebnych do zrobienia naleśników. Musiałam mieszać masę na
ciasto ręcznie bo nie było miksera ale może i dobrze bo tylko
narobiłby hałasu. Kiedy już usmażyłam naleśniki posmarowałam
je dżemem z owoców leśnych. Na wierzch położyłam kilka malin i
borówek, a na końcu posypałam cukrem. Zrobiłam kawę, wzięłam
tacę i wszystko ładnie na niej ułożyłam. Zajrzałam do sypialni.
Gideon spał leżąc na boku. Wzięłam tacę i weszłam po cichu
uważając żeby nie potknąć się o nic. Postawiłam tackę na
szafce nocnej od strony Gideona i pocałowałam go w policzek.
Obudził się, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Dzień
dobry!-powiedziałam, wzięłam tacę i pokazałam mu co na niej
jest.-Smacznego!
Wziął
ode mnie tackę i odstawił ją na stolik. Przyciągnął mnie do
siebie tak że leżałam na nim nos w nos. Pocałował mnie
gwałtownie, a ja odwzajemniłam pocałunek. Po chwili jednak
odsunęłam się i przetoczyłam na plecy.
-Jeszcze
do tego wrócimy.-powiedziałam z uśmiechem patrząc na Gideona,
który wyglądał na trochę zdezorientowanego.-Wystygnie i będzie
nie smaczne.-wskazałam na naleśniki.
-Zawsze
będzie smaczne.-mruknął ale wziął tackę i napił się kawy.
Później
ukroił sobie kawałek naleśnika.
-Dobre?-spytałam,
a on zamiast odpowiadać ukroił jeszcze jeden kawałek i włożył
mi go do buzi.
Nie
chce się chwalić ale wyszły całkiem nieźle. Były dwa naleśniki
z czego Gideon zjadł półtora, a ja pół. Chciał mi dać całego
ale już nie mogłam. Odstawił tackę na stolik i przyciągnął
mnie do siebie.
-To
na czym skończyliśmy?-spytał z uśmiechem.
-Wydaje
mi się że tu.-szepnęłam i pocałowałam go.
Położył
mnie na sobie i objął w talii obiema rękami. Całowaliśmy się
przez chwilę, a potem Gideon rozwiązał mój szlafrok i go zdjął.
Ramiączko mojej koszuli zsunęło mi się z ramienia i w tej chwili
rozległo się łomotanie w drzwi. Niechętnie podniosłam się i
założyłam szlafrok. Gideon też wstał i włożył szlafrok.
Wyszliśmy z sypialni i podeszliśmy do drzwi. Gideon otworzył je
uśmiechnięty ale kiedy zobaczyliśmy Falka de Villiers i Pana
Georga uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Eeee...
Dzień dobry...-powiedział Gideon.
-Obawiam
się że nie taki dobry.-powiedział Falk.-Co wy tu robicie?!
-My...Jesteśmy
na wakacjach...?-powiedziałam zmieszana i spojrzałam pytająco na
Gideona.
-Na
jakich wakacjach Gwendolyn?!-spytał zdenerwowany Falk.-Nie
poinformowaliście nas o wyjeździe, o którym w ogóle nie byłoby
mowy! Dobrze że zadzwoniliśmy do Seliny, która opowiedziała nam o
waszym wczorajszym spotkaniu.
-Mama...?-spytał
Gideon.
-Tak.
I dobrze że to zrobiła.-powiedział Pan George.
-Jak
wy to sobie wyobrażaliście?! Ty i Gwendolyn...
-Gwen
nie ma z tym nic wspólnego.-powiedział szybko Gideon.-Dowiedziała
się dopiero na lotnisku.
-Wspaniale!
A jak chcieliście poddawać się elapsji, co?
-My...
-Och,
nie ważne. Będziecie mieć dużo czasu żeby nam o tym opowiedzieć.
-Gdzie
jest Raphael?-spytał Pan George.
-W
pokoju obok.-powiedziałam.-Razem z Leslie.
-Ale
oni chyba mogą zostać?-spytał Gideon.-Przecież nie muszą
przeskakiwać w czasie.
-Raphael
może zostać ale jedzie do Seliny.-powiedział Falk.-A co do Leslie,
to czy jej rodzice wiedzą że tu jest?
-Tak.
Wyrazili zgodę na ten wyjazd.-powiedział Gideon.
-No
to obydwoje pojadą do Seliny. Już się na to zgodziła.-powiedział
Pan George.
-Idźcie
się pakować.-powiedział zimno Falk z trudem powstrzymując kolejny
wybuch gniewu.-Samolot odlatuje za trzy godziny. O dziesiątej macie
być w holu na dole.-Falk odszedł w kierunku windy.
Pan
George otarł kropelki potu spływające mu po czole i powiedział:
-Naprawdę
radzę wam to szybko załatwić. Falk jest wściekły jak
nigdy.-odwrócił się i również ruszył w kierunku windy.
Gideon
zamknął drzwi. I głośno westchnął.
-Ehhh...
Tego właśnie się bałem od kiedy spotkaliśmy mamę.
-Wszystko
będzie dobrze.-próbowałam go pocieszyć.-Jakoś się
wytłumaczymy.-szepnęłam i pogłaskałam go po policzku.
Objął
mnie, przyciągnął do siebie i zaczął gładzić po włosach.
-Miejmy
nadzieje że tak.-szepnął z ustami tuż przy moim uchu.
Staliśmy
tak przez chwilę i choć wiedziałam że powinniśmy się pakować
nie mogłam odsunąć się od niego. Jednak po pięciu minutach
musiałam to zrobić. Próbowałam delikatnie wyswobodzić się z
jego objęć ale nie chciał mnie puścić.
-Musimy
się spakować.-szepnęłam.-Falk jest naprawdę zły.
-Jeszcze
chwilę.-powiedział i przyciągnął mnie do siebie mocniej.-Jeszcze
chwilę...
***
Spakowaliśmy
się i właśnie mieliśmy wyjść z pokoju. W końcu zadałam
pytanie, które chodziło mi po głowie od czasu kiedy Gideon zamknął
drzwi za Falkiem de Villiers i Panem Georgem.
-Co
im powiemy?-nie byłam pewna czy powinnam poruszać ten temat ale
wiedziałam że musimy ustalić jedną wersję.
-Hmmm?-Gideon
wyglądał na zdezorientowanego.
-Pewnie
będą chcieli wiedzieć jak mieliśmy zamiar przeskakiwać w czasie.
-Aaa...
No tak, jeszcze to.-podrapał się po karku z zakłopotaniem.-Ehhh...
Myślę, że powinniśmy im powiedzieć o drugim chronografie.
-Uważasz
że powinniśmy?-spytałam.-Zabiją nas jak dowiedzą się że
ukrywaliśmy to przed nimi tyle czasu.
-To
jedyne wyjście.Jeśli powiemy że nie mieliśmy zamiaru kontrolować
przeskoków to nam nie uwierzą.
-Nawet
jeśli to musimy wstąpić do Leslie i Raphaela. Przecież oni go
mają.
-Racja.
Możesz iść? Ja zniosę już bagaże.
-Jasne.-powiedziałam
i wzięłam torbę z krzesła.-Już idę. Weźmiesz wszystko sam?
-Tak.
Nie martw się.-uśmiechnął się do mnie.-Spróbuję nic nie
zgubić.
Odwzajemniłam
uśmiech.
-Powiedz
Panu Georgowi że poszłam się pożegnać.-pocałowałam go szybko w
policzek i wyszłam.
Zapukałam
do pokoju obok.
Otworzył
mi Raphael ubrany w szlafrok.
-Hej.-powiedziałam
-Cześć,
wejdź.-powiedział i mnie wpuścił
Weszłam
i rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał identycznie jak nasz.
-Leslie
jeszcze śpi. Nie obudziła się nawet kiedy Pan George do nas
przyszedł.
-Jedziecie
do twojej mamy, tak?-spytałam opierając się o blat stołu.
Raphael
skinął głową i usiadł na krześle obok.
-Wracacie
do Londynu?
-Tak.-westchnęłam.-Niestety.
Przyszłam żeby się pożegnać i wziąć chronograf. Gideon poszedł
już z bagażami na dół.
-Ehhh...-Raphael
też westchnął .-Szkoda że pomysł nie wypalił.-podniósł się z
krzesła i ruszył w kierunku drzwi sypialni.-Chodź.
Poszłam
za nim. Otworzył po cichu drzwi i podszedł do szafki nocnej
stojącej po stronie gdzie spała Leslie. Wysunął szufladę i wyjął
z niej przedmiot owinięty materiałem.
-Proszę.-podał
chronograf a ja włożyłam go do torby.
-Dzięki.-szepnęłam
i wycofałam się z sypialni.
Raphael
poszedł za mną. Kiedy zamknął drzwi spytał:
-Ona
zawsze tak długo śpi?
-Nie.-powiedziałam
z uśmiechem.-Tylko wtedy kiedy czeka aż ktoś zrobi jej śniadanie.
-Sugerujesz
że mam...
-Dokładnie.
-Ale
ja nie umiem gotować!-powiedział bezradnie.
-Och,
zrób jej po prostu kawę i daj na przykład jednego z tych
cruasantów.
-Okej.
Jesteś pewna że to wystarczy?
-Będzie
zachwycona.-spojrzałam na zegarek i westchnęłam.-Muszę już iść,
bo Falk wkurzy się jeszcze bardziej.
-No
to cześć.
-Pa.
Pożegnaj Leslie ode mnie i Gideona.
-Dobrze.
Wyszłam
z pokoju i pognałam w stronę wind.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz