poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7


Rozdział 7
Gwendolyn
Musiałam zasnąć na kolanach Gideona podczas filmu, a on prawdopodobnie przeniósł mnie do łóżka bo kiedy się w nim obudziłam nie wiedziałam jak się tam znalazłam. Była ósma, obudziłam się wtulona w Gideona, który obejmował mnie w talii. Jeszcze spał. Z tego co wiedziałam miał dość mocny sen ale mimo wszystko kiedy delikatnie wyswobadzałam się z jego objęć bałam się że go obudzę. Wymyśliłam że spróbuję jakoś mu się odwdzięczyć i zrobię śniadanie. Wczoraj zrobiliśmy zakupy więc wszystko miałam pod ręką. Wstałam po cichu wzięłam szlafrok i przymknęłam drzwi do sypialni. Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać rzeczy potrzebnych do zrobienia naleśników. Musiałam mieszać masę na ciasto ręcznie bo nie było miksera ale może i dobrze bo tylko narobiłby hałasu. Kiedy już usmażyłam naleśniki posmarowałam je dżemem z owoców leśnych. Na wierzch położyłam kilka malin i borówek, a na końcu posypałam cukrem. Zrobiłam kawę, wzięłam tacę i wszystko ładnie na niej ułożyłam. Zajrzałam do sypialni. Gideon spał leżąc na boku. Wzięłam tacę i weszłam po cichu uważając żeby nie potknąć się o nic. Postawiłam tackę na szafce nocnej od strony Gideona i pocałowałam go w policzek. Obudził się, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Dzień dobry!-powiedziałam, wzięłam tacę i pokazałam mu co na niej jest.-Smacznego!
Wziął ode mnie tackę i odstawił ją na stolik. Przyciągnął mnie do siebie tak że leżałam na nim nos w nos. Pocałował mnie gwałtownie, a ja odwzajemniłam pocałunek. Po chwili jednak odsunęłam się i przetoczyłam na plecy.
-Jeszcze do tego wrócimy.-powiedziałam z uśmiechem patrząc na Gideona, który wyglądał na trochę zdezorientowanego.-Wystygnie i będzie nie smaczne.-wskazałam na naleśniki.
-Zawsze będzie smaczne.-mruknął ale wziął tackę i napił się kawy.
Później ukroił sobie kawałek naleśnika.
-Dobre?-spytałam, a on zamiast odpowiadać ukroił jeszcze jeden kawałek i włożył mi go do buzi.
Nie chce się chwalić ale wyszły całkiem nieźle. Były dwa naleśniki z czego Gideon zjadł półtora, a ja pół. Chciał mi dać całego ale już nie mogłam. Odstawił tackę na stolik i przyciągnął mnie do siebie.
-To na czym skończyliśmy?-spytał z uśmiechem.
-Wydaje mi się że tu.-szepnęłam i pocałowałam go.
Położył mnie na sobie i objął w talii obiema rękami. Całowaliśmy się przez chwilę, a potem Gideon rozwiązał mój szlafrok i go zdjął. Ramiączko mojej koszuli zsunęło mi się z ramienia i w tej chwili rozległo się łomotanie w drzwi. Niechętnie podniosłam się i założyłam szlafrok. Gideon też wstał i włożył szlafrok. Wyszliśmy z sypialni i podeszliśmy do drzwi. Gideon otworzył je uśmiechnięty ale kiedy zobaczyliśmy Falka de Villiers i Pana Georga uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Eeee... Dzień dobry...-powiedział Gideon.
-Obawiam się że nie taki dobry.-powiedział Falk.-Co wy tu robicie?!
-My...Jesteśmy na wakacjach...?-powiedziałam zmieszana i spojrzałam pytająco na Gideona.
-Na jakich wakacjach Gwendolyn?!-spytał zdenerwowany Falk.-Nie poinformowaliście nas o wyjeździe, o którym w ogóle nie byłoby mowy! Dobrze że zadzwoniliśmy do Seliny, która opowiedziała nam o waszym wczorajszym spotkaniu.
-Mama...?-spytał Gideon.
-Tak. I dobrze że to zrobiła.-powiedział Pan George.
-Jak wy to sobie wyobrażaliście?! Ty i Gwendolyn...
-Gwen nie ma z tym nic wspólnego.-powiedział szybko Gideon.-Dowiedziała się dopiero na lotnisku.
-Wspaniale! A jak chcieliście poddawać się elapsji, co?
-My...
-Och, nie ważne. Będziecie mieć dużo czasu żeby nam o tym opowiedzieć.
-Gdzie jest Raphael?-spytał Pan George.
-W pokoju obok.-powiedziałam.-Razem z Leslie.
-Ale oni chyba mogą zostać?-spytał Gideon.-Przecież nie muszą przeskakiwać w czasie.
-Raphael może zostać ale jedzie do Seliny.-powiedział Falk.-A co do Leslie, to czy jej rodzice wiedzą że tu jest?
-Tak. Wyrazili zgodę na ten wyjazd.-powiedział Gideon.
-No to obydwoje pojadą do Seliny. Już się na to zgodziła.-powiedział Pan George.
-Idźcie się pakować.-powiedział zimno Falk z trudem powstrzymując kolejny wybuch gniewu.-Samolot odlatuje za trzy godziny. O dziesiątej macie być w holu na dole.-Falk odszedł w kierunku windy.
Pan George otarł kropelki potu spływające mu po czole i powiedział:
-Naprawdę radzę wam to szybko załatwić. Falk jest wściekły jak nigdy.-odwrócił się i również ruszył w kierunku windy.
Gideon zamknął drzwi. I głośno westchnął.
-Ehhh... Tego właśnie się bałem od kiedy spotkaliśmy mamę.
-Wszystko będzie dobrze.-próbowałam go pocieszyć.-Jakoś się wytłumaczymy.-szepnęłam i pogłaskałam go po policzku.
Objął mnie, przyciągnął do siebie i zaczął gładzić po włosach.
-Miejmy nadzieje że tak.-szepnął z ustami tuż przy moim uchu.
Staliśmy tak przez chwilę i choć wiedziałam że powinniśmy się pakować nie mogłam odsunąć się od niego. Jednak po pięciu minutach musiałam to zrobić. Próbowałam delikatnie wyswobodzić się z jego objęć ale nie chciał mnie puścić.
-Musimy się spakować.-szepnęłam.-Falk jest naprawdę zły.
-Jeszcze chwilę.-powiedział i przyciągnął mnie do siebie mocniej.-Jeszcze chwilę...

***

Spakowaliśmy się i właśnie mieliśmy wyjść z pokoju. W końcu zadałam pytanie, które chodziło mi po głowie od czasu kiedy Gideon zamknął drzwi za Falkiem de Villiers i Panem Georgem.
-Co im powiemy?-nie byłam pewna czy powinnam poruszać ten temat ale wiedziałam że musimy ustalić jedną wersję.
-Hmmm?-Gideon wyglądał na zdezorientowanego.
-Pewnie będą chcieli wiedzieć jak mieliśmy zamiar przeskakiwać w czasie.
-Aaa... No tak, jeszcze to.-podrapał się po karku z zakłopotaniem.-Ehhh... Myślę, że powinniśmy im powiedzieć o drugim chronografie.
-Uważasz że powinniśmy?-spytałam.-Zabiją nas jak dowiedzą się że ukrywaliśmy to przed nimi tyle czasu.
-To jedyne wyjście.Jeśli powiemy że nie mieliśmy zamiaru kontrolować przeskoków to nam nie uwierzą.
-Nawet jeśli to musimy wstąpić do Leslie i Raphaela. Przecież oni go mają.
-Racja. Możesz iść? Ja zniosę już bagaże.
-Jasne.-powiedziałam i wzięłam torbę z krzesła.-Już idę. Weźmiesz wszystko sam?
-Tak. Nie martw się.-uśmiechnął się do mnie.-Spróbuję nic nie zgubić.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Powiedz Panu Georgowi że poszłam się pożegnać.-pocałowałam go szybko w policzek i wyszłam.
Zapukałam do pokoju obok.
Otworzył mi Raphael ubrany w szlafrok.
-Hej.-powiedziałam
-Cześć, wejdź.-powiedział i mnie wpuścił
Weszłam i rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał identycznie jak nasz.
-Leslie jeszcze śpi. Nie obudziła się nawet kiedy Pan George do nas przyszedł.
-Jedziecie do twojej mamy, tak?-spytałam opierając się o blat stołu.
Raphael skinął głową i usiadł na krześle obok.
-Wracacie do Londynu?
-Tak.-westchnęłam.-Niestety. Przyszłam żeby się pożegnać i wziąć chronograf. Gideon poszedł już z bagażami na dół.
-Ehhh...-Raphael też westchnął .-Szkoda że pomysł nie wypalił.-podniósł się z krzesła i ruszył w kierunku drzwi sypialni.-Chodź.
Poszłam za nim. Otworzył po cichu drzwi i podszedł do szafki nocnej stojącej po stronie gdzie spała Leslie. Wysunął szufladę i wyjął z niej przedmiot owinięty materiałem.
-Proszę.-podał chronograf a ja włożyłam go do torby.
-Dzięki.-szepnęłam i wycofałam się z sypialni.
Raphael poszedł za mną. Kiedy zamknął drzwi spytał:
-Ona zawsze tak długo śpi?
-Nie.-powiedziałam z uśmiechem.-Tylko wtedy kiedy czeka aż ktoś zrobi jej śniadanie.
-Sugerujesz że mam...
-Dokładnie.
-Ale ja nie umiem gotować!-powiedział bezradnie.
-Och, zrób jej po prostu kawę i daj na przykład jednego z tych cruasantów.
-Okej. Jesteś pewna że to wystarczy?
-Będzie zachwycona.-spojrzałam na zegarek i westchnęłam.-Muszę już iść, bo Falk wkurzy się jeszcze bardziej.
-No to cześć.
-Pa. Pożegnaj Leslie ode mnie i Gideona.
-Dobrze.
Wyszłam z pokoju i pognałam w stronę wind.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz